Forum Historie Innego ¦wiata Strona G³ówna


Historie Innego ¦wiata
Opowiadania,powie¶ci, ksi±zki fantasy
Odpowiedz do tematu
Dziwne historia miasteczka Syirem
blazej01
Administrator


Do³±czy³: 16 Cze 2006
Posty: 36
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5

S³oñce powoli opada³o ku linii horyzontu. Delikatna bryza ko³ysa³a traw± i polnymi kwiatami, pokrywaj±cymi p³askowy¿ Shnuum.
To by³ piêkny i spokojny dzieñ. Jednak niepokój drêcz±cy Vanhalla dzi¶ szczególnie przybra³ na sile. Niezale¿nie od tego, co robi³ i o czym my¶la³, wydawa³o mu siê, ¿e jego wnêtrzno¶ci dusi nieznana mu si³a, a nieokre¶lone z³o wkrada siê w ka¿d± jego my¶l, zmienia jej kszta³t, nie zmieniaj±c znaczenia.
Za nim stok p³askowy¿u delikatnie opada³ w kierunku traktu prowadz±cego do miasteczka, w którym spêdzi³ jak dot±d ca³e swoje ¿ycie. Syirem by³o spokojn± mie¶cin±, oddalon± o cztery godziny drogi od du¿ego o¶rodka handlowego – Iverness. Zaprzêg z dostaw± niezbêdnych do ¿ycia rzeczy, których mieszkañcy Syirem nie byli w stanie sami wytworzyæ, przyje¿d¿a³ do miasteczka codziennie wczesnym rankiem. Dalej, za drog±, rozci±ga³y siê pola pszenicy, pastwiska i zagajniki, nad którymi jaskó³ki i inne ptaki kre¶li³y w powietrzu wymy¶lne kszta³ty.
Vanhall próbowa³ tu odpocz±æ, zrozumieæ to, co go drêczy. Siedzia³ na trawie i wpatrywa³ siê w niebiesk± taflê oceanu, potok, zdaj±cy siê zasilaæ ten ogrom oceanicznych wód i kêpê przybrze¿nych drzew, z których wiatr zrywa³ pierwsze li¶cie, k³ad±c je na ¶cie¿ce biegn±cej miêdzy nimi. Szelest li¶ci przyniesiony przez bryzê i widok Sally biegn±cej po ¶cie¿ce wyrwa³ go z zadumy. Wydarzy³o siê cos z³ego. Nareszcie. £zy sp³ywaj±ce z policzków biegn±cej dziewczyny przynios³y mu niebywa³± ulgê, wiedzia³, ¿e pustosz±ca jego wnêtrze burza usta³a. By³a zapowiedzi± w³a¶nie rozgrywaj±cych siê wydarzeñ.
Sally zatrzyma³a siê przed nim. Opar³a d³onie o kolana, aby z³apaæ oddech potrzebny do wypowiedzenia paru s³ów.
-Chod¼ ze mn±, spad³o na… nas nieszczê¶cie.
I znowu zaczê³a biec, w kierunku, z którego przyby³a.
Vanhall rzuci³ siê za ni±. Jego g³owê nawiedzi³a my¶l: Sk±d ona wiedzia³a, ¿e tu przyszed³em? Jej rozwa¿enie zostawi³ na pó¼niej.

Emma Randall nale¿a³a do najbardziej znanych i lubianych mieszkañców Syirem.
-By³a dobrym cz³owiekiem, niech Bóg ma j± w swojej opiece.
S³owa najwy¿szego kap³ana sk³oni³y prawie wszystkich do uczynienia d³oñmi znaku krzy¿a. Harsamir, miejscowy szaman nigdy nie przepada³ za tym kaznodziej±. Oficjalnym powodem owej niechêci, by³o prze¶wiadczenie szamana, ¿e do najwy¿szych ko¶cielnych stanowisk praktycznie nigdy nie dochodzi siê uczciw± drog±. Do tego dochodzi³a przede wszystkim niechêæ Harsamira do ludzi dwulicowych. Wrogo¶æ od zawsze skrz±ca siê miedzy nimi sprawi³a, ¿e dane mu by³o poznaæ najwy¿szego kap³ana z tej gorszej strony, nieznanej prawie nikomu w Syirem.
Duchowi przywódcy musz± z kim¶ walczyæ, aby broniæ swoich racji, broniæ wiary, broniæ b³±dz±cego ludu i pokazaæ mu drogê, któr± nale¿y pod±¿aæ. Dlatego szaman i kap³an wbrew wyg³aszanym przez siebie s³owom, potrzebowali siebie nawzajem. Ich k³ótnie, czêsto po³±czone z ¿yw± wymian± argumentów przemawiaj±cych za ich racjami zagrzewa³y przeciêtnych mieszkañców do samodzielnego my¶lenia, a o to przecie¿ chodzi w wierze…oczywi¶cie do pewnej granicy.


Sally otworzy³a drzwi chaty Emmy Randall.


Obydwoje przekroczyli próg domu i ujrzeli do¶æ liczn± grupê ludzi zebranych woko³o ³ó¿ka. Wszyscy ludzie pogr±¿eni byli w ¿a³obie, ubrani na bia³o gdy¿ taki kolor obowi±zywa³ podczas ceremonii pogrzebowych.
Jedna kobieta, ju¿ w podesz³ym wieku straci³a przytomno¶æ, bo jak siê okaza³o, Emma by³a jej najlepsz± przyjació³k± i zna³y siê od najm³odszych lat. Nie mog³a przyj±æ do wiadomo¶ci tego, co siê wydarzy³o.
Vanhall wszed³szy do chaty, podszed³ do ³ó¿ka i przetar³ oczy. Nie wierzy³ w to co ujrza³, albowiem na ³ó¿ku le¿a³a jego matka, jedyna osoba z rodziny jaka pozosta³a. Gdy mia³ zaledwie osiem lat, opu¶ci³ go ojciec. Teraz przez umys³ bieg³a tylko jedna my¶l, zosta³ sam, zupe³nie sam. Podczas gdy sta³ obok cia³a zmar³ej, ³zy sp³ywa³y po jego policzkach niczym wodospad. Sta³ jak zahipnotyzowany. Wiedzia³, ¿e tak naprawdê nie ma ju¿ po co ¿yæ. W pewnej chwili poczu³ dotyk miêkkiej rêki na jego ramieniu. To by³a piêtnastoletnia dziewczyna, jego przyjació³ka Sally, dla której los te¿ nie by³ zbyt ³askawy.
Jakie¶ trzy lata temu, pewnego upalnego wieczora, Sally, mama i jej ojciec siedzieli na kru¿ganku, wpatruj±c siê w niebo uhaftowane ogromn± ilo¶ci± gwiazd.
Opowiadali sobie ludowe historie, cieszyli siê z tego, jak± s± szczê¶liw± rodzin±. Gdy nadesz³a pó¼na pora, wszyscy u³o¿yli siê do snu. Wtedy w³a¶nie wydarzy³a siê powszechnie znana tragedia. Noc by³a spokojna, lecz poranek ju¿ nie...
Kiedy ojciec Sally obudzi³ siê, zobaczy³, ¿e nie ma Every, tak nazywa³a jego ¿ona. Pierwsza my¶l by³a taka, ¿e posz³a do s±siadek na poranne pogawêdki. Jednak myli³ siê, obszed³ wraz z Sally wszystkich znajomych, a po jego ¿onie ani ¶ladu. Nikt jej nie widzia³, nikt nie wiedzia³ gdzie siê podzia³a. Wszyscy w Syirem zaczêli siê niepokoiæ, co siê mog³o wydarzyæ?. Tak mija³y kolejne dni, podczas których trwa³y poszukiwania Every. Ani ¶ladu...
Po kilkunastu tygodniach wszyscy pogodzili siê, ¿e matka Sally zniknê³a, sprawa ucich³a. Lecz po jakim¶ czasie w mie¶cie pojawi³ siê podró¿ny, który rozpowiada³, i¿ znaleziono osobê odpowiadaj±c± charakterystyce Every. Mówi³, ¿e znaleziono kobietê na pobliskim cmentarzu, by³a ona odziana w sukniê nocn±, mia³a d³ugie blond w³osy i jaki¶ nieznany w Syirem znak na plecach. By³ on wyryty w ciele jakim¶ ostrym narzêdziem. A sk±d takie wnioski? Cia³o od strony pleców by³o strasznie poszarpane. Kiedy na miejsce przyby³ Monar (ojciec Sally), nie wierzy³ w³asnym oczom, ¿e to mo¿e byæ jego ¿ona a jednocze¶nie matka jedynego dziecka. Po prostu nie wierzy³. Sally oczywi¶cie nie zosta³a dopuszczona do miejsca gdzie spoczywa³o cia³o. Uwa¿ano, i¿ by³ by to dla niej okrutny widok, a co za tym idzie mog³aby siê ju¿ nie otrz±sn±æ z szoku.

M³odzi mieszkañcy Syirem maj± ju¿ za sob± ciê¿kie ¿yciowe prze¿ycia. Lecz Vanhall jest w o wiele gorszej sytuacji. Sally ma jeszcze ojca, za¶ siedemnastolatek nie ma nikogo.

Gdy oboje stali przy ³ó¿ku Emmy, w pewnym momencie by³o s³ychaæ dzwony pobliskiej katedry. By³o to znakiem tego, ¿e duchowieñstwo by³o przygotowane na po¿egnanie pani Randall. Kiedy dzwony katedry uderzy³y dwunasty raz, wszyscy opu¶cili chatê i wyszli na zewn±trz. Ostatni z domu wyszed³ Vanhall, ledwo sta³ na nogach, w oczach mia³ tylko ³zy, a na twarzy malowa³ siê grymas cierpienia i bólu. Po tym jak syn Emmy opu¶ci³ dom, wszyscy udali siê w stronê katedry.
Ko¶ció³ sta³ na wysokim wzgórzu, a droga do niego by³a do¶æ krêta. Doj¶cie na sam szczyt góry zajê³o nie cale 40 minut. Kiedy wszyscy zjawili siê u podnó¿a katedry, dzwon uderzy³ trzynasty raz. By³ to znak na rozpoczêcie mod³ów ku czci zmar³ej.
Katedra wewn±trz by³a do¶æ poka¼nych rozmiarów, na oknach mo¿na by³o podziwiaæ piêkne malunki. ¦ciany by³y przyodziane przez czarne baldachimy, a na pod³odze rozci±ga³ siê d³ugi czarno-czerwony dywan. Wszystko by³o starannie przygotowane. Kiedy mieszkañcy Syirem zajêli miejsca w ³awkach, rozpocz±³ siê pogrzeb. Cia³o Emmy by³o usytuowane naprzeciwko o³tarza. Spoczywa³o ono w du¿ej, bia³ej ³odzi. Jak legenda mówi, ka¿dy zmar³y, który zostanie pochowany w ³odzi, na pewno nie zab³±dzi do Krainy Szczê¶cia. Po kwadransie ciszy, przy o³tarzu ukaza³ siê Kap³an. Uczyni³ znak krzy¿a, po czym przeszed³ do czê¶ci sakralnej, czyli do po¶wiecenia cia³a, przed ostatecznym odej¶ciem. Po¿egnanie Emmy trwa³o blisko godziny, gdy¿ ka¿dy w samotno¶ci podchodzi³ do ³odzi i pozostawia³ w niej pami±tki zwi±zane z matk± Vanhalla. Kiedy wrota ko¶cio³a ponownie siê otwar³y, mieszkañcy opu¶cili budynek a na samym koñcu wyniesiono ³ód¼.
Teraz czeka³a ich wêdrówka w g³±b doliny do miejsca gdzie zostanie z³o¿one cia³o pani Randall. Miejsce by³o przyszykowane, nieopodal wzgórza zwanego Vanron. Tam równie¿ zosta³ pochowany ojciec Vanhalla. Podró¿ do miejsca przeznaczenia przemija³a w smutku i ciszy. S³ychaæ by³o tylko ¶piew ptaków szybuj±cych gdzie¶ wysoko. Kiedy wszyscy zgromadzili siê woko³o wzgórza Vanron, Sally zawo³a³a - Gdzie jest Vanhall? Czy kto¶ go widzia³? Co siê z nim sta³o?
Ka¿dy ogl±da³ siê w ró¿ne strony w poszukiwaniu ch³opca. Niektórym przychodzi³y najgorsze my¶li do g³owy - Nie wytrzyma³, za³ama³ siê, toæ to jeszcze dzieciak.
Jednak który¶ z mieszkañców ujrza³ kontury postaci siedz±cej na skale wysoko nad wzgórzem. Zaraz szybko pobieg³a tam Sally, by sprawdziæ czy to Vanhall. Okaza³o siê, ¿e tak. Ch³opiec siedzia³ sam na zboczu skalnym i p³aka³. Nie chcia³ i¶æ na miejsce gdzie jest ju¿ pochowany jest ojciec. To miejsce przywo³ywa³o mu z³e wspomnienia. lecz po namowach Sally, siedemnastolatek ruszy³ w stronê gromady ludzi by uczestniczyæ w ostatniej fazie pogrzebu. Kiedy m³odzieñcy znale¼li siê ju¿ w krêgu zebranych, rozpocz±³ siê ostatni etap. Nast±pi³o w³o¿enie ³odzi z cia³em do wcze¶niej przyszykowanego grobu. Kap³an na ziemi narysowa³ znak krzy¿a, za¶ Szaman posypa³ trumnê zio³ami, które symbolizowa³y wyzwolenie cia³a od z³ych duchów. Na samym koñcu grób zosta³ zasypany i po³o¿ono na nim tabliczkê informuj±c± o tym, kto tu zosta³ pochowany.
Obrzêd dobieg³ koñca, wszyscy wcze¶niej zebrani ludzie rozeszli siê do domów, lecz na wzgórzu pozosta³ tylko Vanhall i Sally. Obydwoje wpatrzeni byli w wzburzone morze, miêdzy nimi panowa³a nieprzenikniona cisza, któr± czasami przerywa³y morskie fale.
Robi³o siê ju¿ pó¼no, s³oñce powoli schodzi³o z linii widnokrêgu i zacz±³ wiaæ ch³odny wiatr. W pewnym momencie d³ug± chwilê milczenia przerwa³y s³owa Sally - Chod¼my ju¿, robi siê ciemno i zimno - lecz te s³owa odbi³y siê od Vanhalla jak od ¶ciany. By³ pogr±¿ony w my¶lach, by³ w zupe³nie innym ¶wiecie. Dziewczyna ponowi³a sw± pro¶bê - Chod¼my ju¿ -. W trakcie wypowiadania tych s³ów, po³o¿y³a sw± rêkê na ramieniu ch³opca; dopiero po tym, siedemnastolatek ockn±³ siê, ocieraj±c ³zy; Zapyta³
- Co mówi³a¶?
Jedyna osoba siedz±ca obok niego odpowiedzia³a
- Czy mo¿emy ju¿ i¶æ?
Vanhall skin±³ g³ow± i obydwoje ruszyli w stronê w³asnych domów. Podczas drogi powrotnej, nikt siê nie odezwa³, noc powoli okrywa³a ca³e miasto. Na niebie by³o widaæ setki gwiazd a po miedzy nimi widnia³ jasno ¶wiec±cy ksiê¿yc. Kiedy mijali domy, w ¿adnym z nich nie pali³o siê ¶wiat³o. Po 30 minutach podró¿y by³o widaæ ju¿ dom Sally a kilka domów za nim dom Vanhalla. W chacie dziewczyny pali³a siê ¶wieca; to jej ojciec siedzia³ i czeka³ na córkê. Po¿egnali siê i ch³opiec ponownie zosta³ sam na pustej ulicy.
Gdy przekroczy³ próg domu, pod±¿y³ w stronê swego ³ó¿ka. Od chwili kiedy odesz³a jego matka, w g³owie istnia³a tylko jedna my¶l - Moja mama odesz³a, zosta³em sam, jak mam dalej ¿yæ? Nie ¶wiadom tego, co siê z nim dzieje, po³o¿y³ siê w ubraniach i butach, usn±³ bardzo szybko.


Promienie s³oñca miesza³y siê z powietrzem, nadaj±c mu ¿ó³tawy kolor. Jak mg³a zaciera³y kontury drzew stoj±cych w dalszej odleg³o¶ci od Vanhalla. Linia miêdzy b³êkitnym niebem, a seledynow± traw± pokrywaj±c± pole po horyzont rozla³a siê, stopniowo przechodz±c od jednej barwy do drugiej. By³ u siebie, jednak wszystko wygl±da³o inaczej. Wiedzia³, ¿e zmierza do jakiego¶ celu. Czu³, ¿e sk±pane w s³oñcu pole nigdzie siê nie koñczy i nie zaczyna. On jednak szed³, a jego dusza wzlatywa³a coraz wy¿ej, karmiona widokiem cudownego krajobrazu.
W oddali dostrzeg³ co¶ zmierzaj±cego w jego kierunku. P³on±cy bia³ym ogniem meteoryt. Upad³e bóstwo. Postaæ, której tunika i osiwia³e, nieuczesane w³osy trzepota³y na wietrze wraz z opasaj±c± jej szyjê czarn± wstêg±. Zaczê³a biec…coraz szybciej, z rêkami wyci±gniêtymi w jego stronê. Vanhall rzuci³ siê do ucieczki. Poczu³ niebywa³e gor±co, tak jakby piek±ce promienie dopiero teraz do niego dotar³y. Pot zacz±³ kapaæ z jego szybko trac±cego si³y cia³a. Przez kropelki dra¿ni±ce jego oczy dostrzeg³ wiêcej jasnych postaci, biegn±cych ku niemu ze wszystkich kierunków.
Uklêkn±³ i przera¿ony czeka³. By³y coraz bli¿ej i bli¿ej. Zacz±³ dostrzegaæ ich odra¿aj±ce, zdeformowane, ale jak¿e ludzkie twarze. Twarze umêczone, wysuszone, z odpadaj±cymi p³atami skóry. Twarze dziwnie znajome…i martwe. Na przód biegn±cych wysunê³a siê kobieta. Jej w³osy w przeciwieñstwie do innych nie by³y siwe, a skóra zdawa³a siê dopiero zaczynaæ wysychaæ.
Zamar³, gdy dostrzeg³, ¿e ten potwór by³ jego matk±. Strach sparali¿owa³ jego cia³o. Wzmóg³ siê, gdy Emma kilka kroków od niego uderzy³a w niewidzialn± barierê oddzielaj±c± go od ¶wiata, zostawiaj±c na niej kawa³ki swojej skóry. Zaczê³a uderzaæ w ni± rêkami, krzyczeæ, a raczej wydawaæ przera¼liwy, piskliwy i charcz±cy d¼wiêk. S³ychaæ by³o w nim b³agaln± pro¶bê o pomoc i strach przed pozostaniem w tym miejscu. Mo¿e to piek³o, pomy¶la³ Vanhall… Pozosta³e bia³e zjawy dobiega³y do niego i wszystkie uderza³y w barierê beznadziejnie próbuj±c j± pokonaæ, by³a w¶ród nich zmar³a matka Sally, a raczej jej pozosta³o¶ci. Ich krzyki stawa³y siê nie do wytrzymania, Vanhall poczu³ jak ze ¶rodka jego ucha sp³ywa ciep³a i gêsta ciecz – jego krew. Wizja jego ¶mierci nieoczekiwanie nape³ni³a jego g³owê spokojem, zniwelowa³a przera¿enie i chêæ wydostania siê z tego miejsca.
G³osy zjaw stawa³y siê coraz cichsze. Vanhall by³ pewien, ¿e traci s³uch i ¶mieræ zabierze go za moment.
Ukaza³a mu siê postaæ w kapturze z uniesionym w górê pod³u¿nym przedmiotem. Le¿a³ i czeka³ a¿ ¦mieræ zada mu ostateczny cios. Stoj±cy przed nim osobnik upu¶ci³ przedmiot i zdj±³ kaptur swego ciemnoszarego habitu. To by³ szaman, Harsamir. Obok niego sta³o kilka znanych mu osób, miêdzy innymi Sally, której twarz w jednym momencie przesz³a z obrazu najwiêkszego strachu w obraz koj±cej ulgi. Dopiero teraz z jej oczu pop³ynê³y ³zy.
Harsamir od razu przeszed³ do rzeczy.
-Dobrze, ¿e jeste¶. Drgawki, jakie u ciebie wyst±pi³y i szybkie ruchy twoich ga³ek ocznych w czasie tego snu jednoznacznie wskazuj±, ¿e zosta³e¶ przywo³any do miejsca zwanego „Scamum”. Jest to jedna z p³aszczyzn rzeczywisto¶ci, w której przebywaj± dusze zmar³ych w okoliczno¶ciach innych nich s±dz± ich jeszcze ¿yj±cy bliscy. Do ich wyzwolenia niezbêdne jest u¶wiadomienie ludzi, co by³o prawdziwym powodem ich ¶mierci. Czêsto nigdy do tego nie dochodzi, a umêczone dusze usychaj± tam wiekami.





Vanhall podniós³ siê o w³asnych si³ach z ³ó¿ka, po czym na nim usiad³ . Tak naprawdê nie wiedzia³ co siê z nim dzia³o, dlaczego taki sen go nawiedzi³. Zbytnio równie¿ nie ufa³ s³owom szamana, twierdzi³, ¿e to jakie¶ brednie. Kiedy Harsamir co¶ do niego mówi³, jego s³owa odbija³y siê niczym jak groch od ¶ciany. Jedyn± rzecz± w jak± teraz wpatrzy³ siê siedemnastolatek by³a Sally. Jej twarz by³a bardzo poblad³a, a po policzkach sp³ywa³y ³zy. Czy to by³y ³zy szczê¶cie czy smutku tego nie wiedzia³. Chcia³ j± o to zapytaæ, lecz uzna³ to za niezbyt stosowne w tym momencie.
W koñcu Vanhall wsta³ na proste nogi po czym wykrzycza³ - Przestañ ju¿ gadaæ, ci±gle mnie ok³amujesz, to ty wprowadzi³e¶ mnie w ten stan w jakim by³em w nocy. Udawa³e¶ dobrego przyjaciela naszej rodziny, lecz to ty zabi³e¶ ojca. Pamiêtam, jak tamtej nocy przysz³± do naszej chaty identyczna osoba z kapturem na g³owie. To by³e¶ Ty. Teraz u¶mierci³e¶ mi matkê, bo nie mog³e¶ uwierzyæ jaka by³a dobra dla mnie, jakie prowadzili¶my szczê¶liwe ¿ycie. Patrzy³e¶ z boku i to wszystko zaplanowa³e¶. Wszystko od pocz±tku, od chwili mych narodzin. Wiesz, my¶lê, ¿e za zaginiêciem mamy Sally równie¿ stoisz Ty. Niszczysz szczê¶cie jakie siê rodzi w rodzinie, bo pewnie nigdy sam tego nie zazna³e¶. Zawsze by³e¶ sam, dlatego postanowi³e¶, ¿e bêdziesz zabija³ mi³o¶æ i wszelkie uczucia jakie s± miedzy lud¼mi. Ty jeste¶ tym co odpêdza z³e duchu? Jestem ciekaw czym posypa³e¶ ³ód¼ mej matki? Czy nie wys³a³e¶ jej w zupe³nie inny wymiar. W³a¶nie w ten wymiar co jak powiadasz, dusze umieraj± tam wiekami. Wszystkie te z³e wydarzenia, zaczê³y siê dziaæ, jak siê tu zjawi³e¶. Nawiedzi³e¶ takie spokojne miasteczko. Pewnie w Iverness te¿ zebra³e¶ obszerne plony?
Jeste¶ k³amc±, wyjd¼ z mojego domu, nie chcê Ciê wiêcej znaæ. –

Po tej wypowiedzi, Vanhall usiad³ z powrotem na ³ó¿ko by nabraæ powietrza. Oddycha³ do¶æ g³êboko, podczas gdy nad nim sta³y 2 osoby. Szaman i Sally. Obydwoje byli poruszeni tym co us³yszeli z ust ch³opaka. Nie wierzyli w³asnym zmys³om.

W domu zaleg³a cisza, by³o s³ychaæ tylko ¶piew ptaków za oknem.
Pogoda by³a do¶æ wyrazista. S³oñce znajdowa³o siê ju¿ wysoko na niebie, wiatr delikatnie ³askota³ korony drzew a temperatura nie ulega³a zmianie ju¿ od kilku dni.

Ciszê panuj±c± w domu Emmy, zak³óci³y s³owa Sally
- Ale jak to mo¿liwe? Harsamirze czy to co on powiedzia³ to prawda?
Kiedy pad³o pytanie g³owa Vanhalla zwróci³a siê w stronê szamana. Oczy ch³opca by³y wpatrzone w stoj±c± postaæ niczym jak w obraz. W koñcu on sam nie wytrzyma³ i krzykn±³

- No, odpowiedz jej! A mo¿e nie masz odwagi siê przyznaæ do tego jak± grê prowadzi³e¶? Boisz siê? - s³owa wypowiedziane by³y z wielk± w¶ciek³o¶ci± jaka wype³nia³a serce nastolatka.

- Nie wiem, co sobie wymy¶li³e¶? Mo¿e to wszystko jest efektem ostatnich wydarzeñ jak ciê dotknê³y. A poza tym jak mog³e¶ mnie widzieæ kiedy przyszed³em do domu, tamtej pamiêtnej nocy, gdy na ³o¿u umiera³ twój ojciec? Jak to mo¿liwe, skoro spa³e¶? Wszystko to sobie zmy¶li³e¶, ale jak sam chcia³e¶ opuszczê Twój dom i ju¿ wiêcej nie bêdê go nachodzi³. –

Kiedy zakoñczy³ swoj± wypowied¼, po¿egna³ siê z Sally poczym skierowa³ siê w stronê wyj¶cia. Sally sta³a w koncie, na jej twarzy malowa³ siê grymas smutku, bólu i cierpienia. Lecz nic nie odpowiedzia³a, nawet nie pomacha³a szamanowi na po¿egnanie.

Harsamir by³ ju¿ blisko drzwi, gdy za plecami us³ysza³ jak kto¶ biegnie w jego stronê. Odwróci³ siê i ujrza³ Vanhalla biegn±cego z no¿em w rêku. Kiedy jednak obróci³ siê ca³kowicie, poczu³ jak sztylet przeszy³ jego cia³o. Poprzez mg³ê us³ysza³ s³owa wypowiedziane przez ch³opca

- Ju¿ nikomu nie zrobisz krzywdy, nie zabierzesz nikomu szczê¶cia, mi³o¶ci i rado¶ci. Teraz twoja dusza bêdzie b³±ka³a siê miedzy ¶wiatami. Nie zaznasz nigdy spokoju.
Jeszcze raz powtarzam jest k³amc± i ciesz siê, ¿e tylko taka ¶mieræ Ciê spotka³a.
Pomimo tego co zrobi³e¶, mam lito¶æ i nie wyci±gnê sztyletu, aby¶ siê nie wykrwawi³.
Nie jeste¶ wart ¿ycia. –

Szaman odpowiedzia³ - Ch³opcze jeste¶ opêtany – po czym jego serce przesta³o biæ.

Jedyna my¶l jaka przechodzi³a przez umys³ ch³opca by³o to, ¿e pozby³ siê najwiêkszego wroga rodziny. Teraz jeszcze zosta³a jego wspólniczka. Wyrwa³ nó¿ z cia³a szamana, a nastêpnie pokierowa³ siê w stronê stoj±cej samotnie dziewczyny.
Kiedy mia³ j± ju¿ przed sob± zapyta³

– Dlaczego siê z nim zadawa³a¶? Dlaczego zawsze jak siê zjawia³ by³a¶ przy nim? Kogo by³a¶ przyjacielem, moim czy jego? Zdradzi³a¶ mnie, zaplanowa³a¶ to wszystko z nim starannie. A co by³o celem waszej gry? £atwo siê domy¶leæ, zabicie mnie by³o zwyciêsk± kart± prawda? Tylko mnie nie ok³amuj, bo ju¿ za d³ugo udawa³a¶ anio³a przy moim boku. Zawsze troskliwa, mi³a, ciep³a Sally, a w ¶rodku z³a, zbuntowana emocjonalnie dziewczyna. Jak mog³em byæ tak ¶lepym, ¿e nie zauwa¿y³em tego co siê dzieje.
Zyska³a¶ najpierw moje zaufanie, po czym wykorzysta³a¶ je jako klucz do mej psychiki i do mego serca. Siêgnê³a¶ najg³êbszych uczuæ drzemi±cych we mnie. Mam tego dosyæ, ci±g³ego ok³amywania. Mo¿e ¶mieræ mej mamy otworzy³a mi oczy, ukaza³a jaki ¶wiat jest zdradliwy. Jak przyjaciele mog± ciê wykorzystaæ, gdy stracisz panowanie nad samym sob±. Straci³em zaufanie do wszystkich, najlepiej ¿yæ w samotno¶ci, bo wtedy nikt Ciê nie omami. –

Zaleg³a cisza, podczas której by³o s³ychaæ tylko odg³osy skapuj±cej ze sztyletu krwi Harsamira.
Sally zaczê³a p³akaæ, lecz nie odpowiedzia³a na ¿adne pytanie zadane przez Vanhalla. Teraz ³zy jakie sp³ywa³y z jej policzków miesza³y siê z krwi± na pod³odze. Kolor mieszaniny jaka barwi³a teraz posadzkê by³ purpurowy. Krew wynik³a z grzechu, a ³zy z cierpienia.

- W koñcu nadszed³ moment aby¶ spotka³a siê ze swoj± matk±, któr± zabi³ Harsamir- przyjaciel. On opowiada³, Ci te bajki o jej znikniêciu, a Ty bezgranicznie mu ufa³a¶.
¯a³osne by³o i jest Twoje zachowanie. Wiedzia³a¶, ¿e kiedy¶ nadejdzie ta chwila, a mimo to ci±gle trwa³a¶ w k³amstwie i z³o przepe³nia³o serce.
Masz jakie¶ ostanie ¿yczenie zanim zakoñczy siê twa ziemska wêdrówka? –

- Tak, chcê tylko powiedzieæ przepraszam, lecz Ty naprawdê ¿yjesz w innym ¶wiecie. –

Po tych s³owach Vanhall u¶miechn±³ siê, podszed³ do dziewczyny i uci±³ jej d³ugi warkocz spleciony z w³osów koloru blond. By³ on na tyle d³ugi, ¿e podzieli³ go na dwie czê¶ci, jedn± zawi±za³ rêce, a drug± wsadzi³ do budzi dziewczyny by nie krzycza³a. Nie chcia³ zbêdnego ha³asu. Wykona³o siê to co mia³o siê staæ. Po³o¿y³ j± na pod³odze, poca³owa³ i wbi³ sztylet g³êboko w jej cia³o. Znów na pod³odze pojawi³a siê krew. Kiedy oby dwie te zbrodnie wykona³, zastanawia³ siê co zrobiæ z cia³ami. Postanowi³, ¿e noc± wyniesie je na wzgórze, a nastêpnie zrzuci je do morza, gdzie nikt ich nie znajdzie. Teraz jednak musia³ pozbyæ siê narzêdzia zbrodni. Opu¶ci³ sw± chatê, wyszed³ na kru¿ganek i w³a¶nie tam g³êboko w ziemi zakopa³ nó¿.
Symbol jego dumy. Wróci³ do domu i starannie umy³ pod³ogê, by nigdzie nie by³o widaæ ¿adnej kropli purpurowej mieszaniny. Tak min±³ mu praktycznie ca³y dzieñ. S³oñce chyli³o siê ku zachodowi, ptaki ju¿ dawno pochowa³y siê do swych domków, a wiatr powoli cich³.
Miasto powoli zasypia³o.
Kiedy nadesz³a pó³noc, Vanhall opu¶ci³ ponownie chatê, ci±gn±c za sob± cia³a. Ze zw³okami Sally nie mia³ problemu, gdy¿ by³y lekkie. Wiêcej k³opotu przysporzy³o mu cia³o szamana. Postanowi³, ¿e najpierw wniesie na wzgórze martw± Sally, potem za¶ Harsamira.
Doj¶cie zajê³o mu dwadzie¶cia minut. Starannie po³o¿y³ cia³a na trawie , po czym po kolei zrzuca³ je do morza. Sprawia³o mu to wielk± przyjemno¶æ, a wyra¿a³a siê ona nie znikaj±cym u¶miechem z twarzy. Choæ by³ zmêczony, to jednak by³ zadowolony z tego co zrobi³.
Po ca³ym zaj¶ciu na wzgórzu ruszy³ w stronê swego domu. Teraz tylko jedyna my¶l by³a w jego g³owie - Nare¶cie mam spokój, nikt nie bêdzie mnie pilnowa³ i ju¿ nikt nie zrobi w tym miasteczku nikomu krzywdy. – Ale w jego oczach pojawi³y siê ³zy zwi±zane z tym, ¿e dopiero ¶mieræ jego ukochanej osoby otworzy³a mu oczu na ¶wiat, ¿e takie co¶ musia³o go spotkaæ by w koñcu zrozumia³, i¿ nale¿y liczyæ tylko na siebie.

Dotar³ do swego domu, otworzy³ drzwi i skierowa³ siê w stronê ³ó¿ka. Chcia³ by ten dzieñ ju¿ siê skoñczy³, ale pragn±³ równie¿, by nie mia³ znów takiego snu jak dzisiejszej nocy. Chcia³ mieæ umys³ wolny od my¶li.

Po³o¿y³ siê i zasn±³…

Vanhall nigdy nie dowiedzia³ siê o tym, ¿e Sally i Harsamir mieli co do niego racjê. Tej nocy odszed³ do swoich rodziców. Takiej ¶mierci pragn±³ przez ca³e swe ¿ycie. Chcia³ umrzeæ we ¶nie.














B³a¿ej Obia³a
Micha³ Adamkiewicz


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
artias007



Do³±czy³: 16 Cze 2006
Posty: 32
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 3/5
Sk±d: CiechocinekCITY

Pindole nie czytam spokojnie z tymi opowiadaniami Twisted Evil


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
artias007



Do³±czy³: 16 Cze 2006
Posty: 32
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 3/5
Sk±d: CiechocinekCITY

"nie nadan¿am" Razz
ledwo co skonczylem ostatnie czytac Twisted Evil


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anaebur



Do³±czy³: 24 Gru 2006
Posty: 10
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5

Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Emmar25



Do³±czy³: 25 Sty 2007
Posty: 6
Przeczyta³: 0 tematów

Ostrze¿eñ: 0/5

My sex-blog Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Post zosta³ pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dziwne historia miasteczka Syirem
Mo¿esz pisaæ nowe tematy
Mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu